czwartek, 21 stycznia 2010

Plaza de Mulas - 4360

Zapomnijcie o sieci GSM. Od ostatniego komunikatu minely dwa dni. W pierwszy dzien po niecalych 3 godzinach dotarlismy do Confluensi.
Rekonesans po okolicy, kolacja i do spania w 24 osobowym namiocie. Zapomnialem dodac, ze rozegralismy rowniez mecz w siatkowke. Wygral wiatr, ktory robil z pilka co chcial, przewaznie nie przelatywala na druga strone boiska, albo leciala kilkadziesiat metrow w dol i trzeba bylo ja gonic.
Noc byla wyjatkowo zimna na tej wysokosci, musialo byc ponizej zera, bo rano na moim termometrze byly raptem 3 stopnie.
Kolo 9:30 wyruszylismy, zeby zlapac aklimatyzacje do Plaza Francia [ok 4200 m n.p.m.]. Widoki marsjanskie, spalona ziemia koloru czerwonego, zero roslinnosci i tylko widok 3,5 km sciany Aconcaguy przypominal nam gdzie jestesmy. W sumie zrobilismy 24 km i ok. 800 metrowe przewyzszenie. Kolacja tego dnia trwala krotko, wszyscy odczuwali wyrazne zmeczenie i tylko na chwile imieniny Henka rozruszaly atmosfere.
Rano o 7 pobudka, paroweczki, kawa, herbata i w droge do Plaza de Mulas. Przejscie dolina wzdluz lodowcowego potoku dostarczylo znowu moc wrazen. Widoki zachwycajace, szczegolnie odcinek gdzie pojawia sie troche zieleni i wreszcie idzie sie nie w pyle tylko wsrod soczyscie zielonych traw. Mniej wiecej w polowie drogi, w cieniu wielkiej skaly gotujemy obiad - zupka, kisiel i ... w droge. Ten odcinek byl meczacy bo temperatura w sloncu musiala przekraczac 35 stopni a wiaterku jak na lekarstwo. Z drugiej strony to dobrze bo sie nie kurzylo. Ostatnie 4 godziny to juz lapanie wysokosci, powolutku docieramy do obozu, gdzie czekaja na nas bagaze wyniesione przez muly. Dosc sprawnie rozbijamy 5 namiotow. Mamy miejsce chyba najwyzej w obozie. Na kolacje pyszna zupka, zapiekanka i ciepla herbata.
Wszyscy czuja sie dobrze !!!
Jutro postaramy sie dorwac do telefonu satelitarnego i oczywiscie do Internetu. Pozniej znow beda 3 dni przerwy.

Na zdjeciu ponizej droga do Plaza Francia, w tle poludniowa sciana Aconcagua:

1 komentarze:

Unknown pisze...

Klimaty prawie jak na harcerskim obozie wedrownym. Tyle ze w Andach :) Czekamy na dalsze wiesci!

Prześlij komentarz