poniedziałek, 25 stycznia 2010

Nido de Condores

Tu bedzie krotko bo tego dnia mialem kryzys. Rano nic na to nie wskazywalo, pakowanie i samo podejscie na 5570 m n.p.m. bez wiekszych przeszkod w dobrym tempie. A po rozbiciu namiotu mnie scielo. To znaczy najpierw zalamala sie pogoda a pozniej ja. Przespalem kilkanascie godzin. W miedzy czasie przeszla burza, sypal snieg i spadala temperatura. Rankiem nastepnego dnia Leszek mowil, ze bylo w namiocie okolo -12.

0 komentarze:

Prześlij komentarz