piątek, 29 stycznia 2010

Kamienny Straznik pogrozil palcem

Zdobywanie gory juz za nami. Tym razem wygrala pogoda. Zakonczylismy dzialalnosc symbolicznie na 6062 m n.p.m. Moze jednak od poczatku.
Przedwczoraj wyruszylismy z PDM do Nido de Condores. Dotralismy na miejsce przed 16 w burzy i intensywnie padajacym sniegu. Po drodze minelismy grupe 7-iu rodakow, ktorzy rowniez nastepnego dnia planowali wejsc na szczyt. Odkopalismy namioty, ugotowalismy sobie jakies chinskie zupki i czekalismy na Krzyska P., ktory choc dostal pozowolenie na wejscie, mial problemy z oddychaniem. Leszek co jakis czas kontaktowal sie z nim przez radio. Ostatecznie Krzysiek dotarl przed 19 i wiadomo bylo, ze jutro z nami nie ruszy na szczyt. Plan byl najpierw taki, ze wyjdziemy o 24, pozniej o 3 rano. Niestety pogoda nie byla laskawa. Wstajemy przed 7 i po zrobieniu goracej herbaty do termosow, idziemy w kierunku Berlina. Krzysiek i Heniek postanawiaja wracac do Plaza de Mulas. Rano bylo zimo, ale kiedy wyszlo sloneczko zrobilo sie bardzo przyjemnie. Idziemy przetarta sciezka, w sniegu siegajacym do kolan. W Camp Berlin robimy dluzszy postoj, postanawiamy zostawic jeden plecak ze wspolnymi rzeczami. Kilkadziesiat metrow powyzej spotykamy wspomniana wczesniej polska grupe. Wyszli o 3-iej rano. Okazuje sie, ze szlak jest przetarty tylko do Independencia, dalje sniegu jest tyle, ze istnieje realne zagrozenie lawinowe i wszyscy tam zawracaja. Potwierdzaja to inne soby schodzace, z gory.
Decyzja - zawracamy !!!
Zwijamy oboz w Nido. Okazuje sie to nie takie proste, bo wykopanie namiotow z lodu i sniegu wcale nie jest latwym zadaniem. Z calym bazgazem docieramy do PDM o 18-ej.
Dzis bedziemy likwidowac oboz w Plaza de Mulas i jutro na wieczor chcemy dotrzec do Mendozy.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Przezywamy razem z Wami i gratulujemy 6062m n.p.m! Czekamy na powrot do domu.

Anonimowy pisze...

No szkoda, szkoda Darku !!!
BB

Prześlij komentarz